O tym jak współczesny Van Life wpływa na jakość życia – rozmowa z Aldoną Sagan
Aldona i Daniel to para, która podróżuje kamperem. Na swoim blogu piszą o sobie, że są szczęśliwymi ludźmi, podróżnikami, którzy od kiedy przeprowadzili się na stałe do kampera i mieszkają w nim 24/h na dobę, cały czas są w drodze, a każdy dzień ich życia jest przygodą. Podróżują razem od ponad czternastu lat i długo szukali swojej prawdziwej drogi. Swoje przygody relacjonują na Vlogu pn. KamperManiak, a widzowie Discovery Channel mogli zobaczyć ich wyprawy w programie „Kamperem przez świat”. Rozmowa z Aldoną Sagan – kampermaniaczką.
Przygotowując się do rozmowy po raz pierwszy spotkałam się ze stwierdzeniem caravaning. Szukałam odpowiedniej definicji tego słowa, jednak podsumowując jest to styl życia człowieka podróżującego. Czyli ,,Kamperem przez świat”.
Caravaning to sposób podróżowania kamperem lub z przyczepą. Ostatnio to pojęcie ewoluowało, gdyż zaczęli pojawiać się ludzie, którzy zapragnęli być w podróży cały czas, nie tylko w czasie urlopu, czy weekendu. Zamieszkali więc w swoich vanach, kamperach lub przyczepach. Początkowo były to głównie osoby starsze, które po przejściu na emeryturę kupowali kampera i ruszali w podróż życia. Z czasem pojawili się młodzi ludzie, którzy także chcieli żyć w ten sposób, ale nie mieli emerytury i stałego wpływu gotówki. Żeby podróżować i mieć z czego żyć, musieli pracować. Tak powstało pojęcie „cyfrowi nomadzi”, którzy pracują on-line i jednocześnie są w podróży. Ja także zdecydowałam się na takie życie. W podobny sposób pojawiło się modne teraz pojęcie „van life”, które oznacza życie w vanie czy kamperze.
To historie ludzi, a jak było w waszym przypadku?
W naszym przypadku Van Life kiełkował w naszych głowach bardzo długo i to nie było tak, że z dnia na dzień rzuciliśmy wszystko i ruszyliśmy w świat. Na pewno wiele było składowych tej decyzji i to co się u nas działo przez kilka lat. Duży wpływ na to miało moje zdrowie i prześladująca mnie myśl przed znieczuleniem przed każdą z moich operacji. A jak się nie obudzę? Czy przeżyłam moje życie tak jakbym chciała? Czy zrobiłam wszystko co chciałabym zrealizować? Czy spełniłam marzenia? Ze względu na to, że w moim leczeniu metody farmakologiczne nie pomagały, a leczenie powodowało pojawianie się nowych chorób, postanowiłam wziąć w końcu sprawy w swoje ręce.
Co masz na myśli?
Zaczęłam leczyć się sama metodami niekonwencjonalnymi. Medytowałam, chodziłam na jogę i masaże dźwiękami. Nie dość, że tym sposobem zaczęłam zdrowieć i uniknęłam kolejnych operacji, to nauczyłam się większej świadomości swojego ciała i ducha. To spowodowało, że postanowiłam żyć inaczej niż dotychczas.
To był jeden z czynników waszej decyzji, ale czy jedyny?
Na pewno ważny, ale było też zmęczenie miastem i naszymi pracami na etatach. Lublin, nasze rodzinne miasto, przez ostatnie 10 lat zaczęło się bardzo zmieniać. Oczywiście na plus. Jednak o ile wcześniej nie działo nic, to potem nagle wszystko zaczęło się dziać jednocześnie. Remonty, budowy, korki, hałas i kurz. Byliśmy przytłoczeni pędem i czuliśmy, że życie ucieka nam przez palce. Początkowo chcieliśmy uciec na wieś, każdy wolny czas spędzaliśmy poza miastem, a nawet zaczęliśmy szukać ziemi pod Lublinem. Zdaliśmy sobie sprawę, że wiemy jak nie chcemy żyć. Natomiast nie do końca jeszcze wiedzieliśmy jak nasze życie miałoby wyglądać. Postanowiłam, że nic na siłę, że jeśli nie jestem czegoś pewna to muszę dać sobie czas by odnaleźć swoją drogę. Zaprzestaliśmy poszukiwań działki na wsi, kupiliśmy kampera i im częściej kamperowaliśmy, tym bardziej czuliśmy, że to jest właśnie to, czego szukaliśmy. W ten sposób staliśmy się maniakami kamperowymi i ludźmi drogi. W trasie mieliśmy wiele przygód i poznawaliśmy wielu interesujących ludzi, dlatego postanowiliśmy założyć kanał na Youtube i dzielić się naszymi doświadczeniami z innymi. Obserwowaliśmy jak żyją inni ludzie, jakie mają zwyczaje, jacy są, co daje im szczęście. Czasami byliśmy pełni podziwu jak niewiele potrzeba by być szczęśliwym. To nas zainspirowało, a z czasem okazało się, że my też tacy jesteśmy. Dzięki życiu w drodze, w małej przestrzeni kampera, cieszyło nas poznawanie świata i sama droga. Minimalistyczne życie, brak ciśnienia, odnalezienie swojego tempa. To było to, czego nam brakowało pracując za biurkiem w pracy na etacie.
A czego dowiedziałaś się o ludziach. Albo inaczej. Co najbardziej Cię zaskoczyło?
W każdym kraju było to co innego. Na Syberii odkryliśmy, jak bardzo ludzie doceniają naturę i jej dary, oraz jak bardzo Słowianie są do siebie podobni. W Gruzji dowiedzieliśmy się, jak ważna jest wdzięczność za to co się ma, oraz jak wspaniałe może być celebrowanie życia wspólnie na tzw. suprach, poprzez rytualne toasty wznoszone przez tamadę. W wielu krajach zaznaliśmy ogromnej gościnności, jednak naszym zdaniem w Turcji, była ona najbardziej bezinteresowna. Południowcy, czyli ludzie żyjący w ciepłych nadmorskich krajach, pokazali nam co to znaczy nieśpieszne życie i czerpanie radości z życia chwilą.
Pierwszy kraj do którego pojechaliście?
Jeśli pytasz o pierwszą podróż kamperem, to była to Hiszpania. Celem była Barcelona śladami mojego ulubionego pisarza Carlosa Ruiza Zafona oraz sztuka mojego niegdyś ulubionego artysty Antonio Gaudiego. I początkowo tak było… Mimo, że uwielbiam Barcelonę i dalej jest ona moim ulubionym miastem, to duże miasta męczą nas oboje bardzo szybko, więc uciekliśmy na wybrzeże, żeby pobyć bliżej natury. Tam zakochałam się w sztuce Salvadora Dali i Costa Brava. W Hiszpanii zrozumieliśmy także, że kamper to był najlepszy wybór, jako sposób realizowania naszych pasji.
W waszej głowie pojawia się myśl o kolejnej podróży. Jak wygląda plan wyjazdu? O ile w ogóle jest jakiś plan.
Gdyby nie pierwszy lockdown i 7 miesięcy w Turcji, zapewne w tej chwili bylibyśmy już w Indiach. Po drodze mieliśmy odwiedzić naszych przyjaciół w Turcji i pobyć trochę w Iranie. To miała być długa wyprawa. Obecnie Iran i Indie są zamknięte, a my coraz częściej myślimy o Skandynawii. Obecnie doceniamy uroki pięknej, prawdziwej zimy w polskich górach.
Podróżujecie w duecie. Ty i Twój partner Daniel. Codzienność, obecność 24/h i kilka m2 do dyspozycji. Takie życie sprzyja sprzeczkom i nieporozumieniom? A nawet zapytam konkretnie. Nie macie siebie czasami dosyć?
Czasem mamy siebie dosyć, ale to chyba jak w każdym małżeństwie. Wtedy każdy się zajmuje sobą. Dla mnie świetnym odpoczynkiem od siebie jest bycie z innymi ludźmi. W podróży często poznajemy nowe osoby, wówczas każde z nas ma możliwość odreagowania, ja mam możliwość porozmawiania z drugą kobietą o babskich sprawach. Daniel z kolei ma potrzebę pogadania z drugim facetem na męskie tematy. Mam wrażenie, że wtedy nabieramy dystansu do naszego związku. Kiedy jesteśmy sami, znajdujemy sobie swoje zajęcia. Daniel idzie na ryby, nurkuje, majsterkuje lub ogląda filmy, których ja nie znoszę (np. horrory). Ja wtedy czytam książki, blogi, przewodniki, dużo piszę, sprzątam, ćwiczę lub po prostu idę na spacer.
Wiem, że kiedyś lataliście na wakacje samolotem. Szybko i wygodnie. Wygrał jednak kamper. Na czym polega jego ,,wyższość”
Dla osób pracujących na etacie, samolot jest rzeczywiście szybkim i wygodnym rozwiązaniem. Wówczas liczy się czas i cel. My potrzebowaliśmy czegoś więcej, przede wszystkim więcej chwil, aby chłonąć to co dzieje się w trasie. Podróżujemy razem od 14 lat, w tym czasie zauważyliśmy, że najlepiej wspominamy to co dzieje się w drodze do celu, niż sam cel. Wybraliśmy kampera ze względu na wolność, którą on nam daje, możliwość zatrzymania się w miejscu, które nas w jakiś sposób zauroczyło, a którego nie planowaliśmy i umożliwia nam zostanie w nim tak długo jak potrzebujemy, czy chcemy, a nie tyle ile mamy czasu do zabukowanego lotu. Poza tym w kamperze mamy cały dom ze sobą, potrzebujemy popracować, więc stajemy i pracujemy, chcemy sami gotować, czy pobyć w dziczy, wybieramy miejsce i w nim żyjemy. To daje nam niezależność i wolność, której oczekujemy od van life.
Wyjeżdżając w podróż planujecie wcześniej przystanki?
Już nie! Kiedyś planowaliśmy bardzo dużo, jednak życie w drodze nauczyło nas ile są warte nasze plany. Każdy dzień jest przygodą i nigdy nie wiemy co się wydarzy. Czasami mamy awarie, trudności w znalezieniu noclegu lub zrobieniu serwisu, wówczas plany całkowicie się zmieniają. Czasem miejsce, do którego zmierzamy, okazuje się zupełnie inne, niż myśleliśmy. Przereklamowane, zbyt tłoczne, czy np. w remoncie, dlatego jedziemy dalej. A często bywa tak, że odkrywamy miejsca, o których nie piszą w przewodnikach, a które odnajdujemy przypadkiem. Wtedy zostajemy tam na dłużej i zwiedzamy. Taki sposób życia daje nam wolność, czyli możliwość życia w zgodzie z samym sobą, dlatego tak łatwo odnaleźliśmy się w van life.
Ciężko znaleźć miejsce na nocleg? Nie wszędzie chyba można stanąć dużym samochodem?
Dlatego Groszek jest mały! Wybraliśmy kompaktowego kampera, który posiada wszystkie udogodnienia dużych domów na kołach, ale jego mały rozmiar pozwala nocować w bardziej niedostępnych i dzikich miejscach. To połączenie wyprawówki i dużego kampera. Dzięki temu, spaliśmy np. w kanionie na ponad 300 metrowej skarpie, na wysokości powyżej 2200 m n.p.m., czy w miejscach, gdzie dojeżdżają tylko terenówki. Naszą główną zasadą wyboru noclegu jest, aby jak najwięcej noclegów spędzać w widokowych miejscach. W tym momencie znalezienie miejsca nie sprawia nam problemu, gdyż podróżujemy głównie po wschodzie, tam miejsca na dziko czekają na to by je odkryć. W niektórych państwach ciężko o takie noclegi i tu przydają się aplikacje z gotowymi miejscami na nocleg, czasem można spać tylko na kempingu. Rzadko odwiedzamy takie kraje. Czasem nocujemy w dziwnych miejscach np. pod urzędem by jako pierwsi stanąć w kolejce i załatwić sprawę, której nie można załatwić on-line.
Spędzacie czas, czego by nie powiedzieć, w samochodzie. Nie brakuje Ci przestrzeni? Dużej kuchni, wygodnego łóżka czy wielkiego lustra?
Moją przestrzenią jest ogród, który sama wybiorę, często jest on tak wielki, że czasami ciężko objąć go wzrokiem. To niezapomniane widoki. W kamperze tylko śpię, gotuję, biorę prysznic. Najwięcej czasu spędzam na świeżym powietrzu, na łonie natury. A jej nie interesuje jak wyglądam, więc nie potrzebuję dużego lustra. To samo tyczy się kuchni. Kiedy siedzimy przy ognisku mamy tak wielką kuchnię, jakiej nie mieliśmy nigdy w mieszkaniu. Jeśli chodzi o łóżko, nie jest ono może zbyt duże, ale to nie przeszkadza mi w wypoczywaniu. Jego wielkość rekompensuje mi szum fal lub wiatru, który świetnie relaksuje i usypia.
Wieczorna higiena, poranna toaleta? Jak to wygląda w podróży?
Wybraliśmy kampera wyposażonego w prysznic z ciepłą wodą i toaletę. Chcieliśmy być niezależni, od razu wiedzieliśmy, że kempingi to nie nasza bajka. Korzystamy z sanitariatów na polach namiotowych, stacjach benzynowych czy kempingach w ostateczności. Wtedy gdy nie możemy znaleźć darmowej wody, mamy awarię, lub kiedy brakuje nam czasu. Większość naszych noclegów odbywamy „na dziko” dlatego ogranicza nas jedynie znalezienie wody, by napełnić zbiorniki na zapas i zatankowanie gazu by ją ogrzać. W ciepłych krajach higiena w kamperze jest o wiele prostsza. Przy temperaturze na zewnątrz ok. 40 st. C, woda w zbiornikach nagrzewa się sama, nie trzeba uruchamiać ogrzewania, a gaz służy jedynie do gotowania. Jest to dla nas duża oszczędność. Wody w zbiornikach wystarcza na dłużej, często tylko na mycie naczyń czy rąk, bo myjemy się w zewnętrznych, darmowych prysznicach przy plaży. Van Life w zimie to hardcore, survival i większe koszty poprzez ogrzewanie swojego domu na kółkach 24/h, dlatego większość Vanlifersów zimę spędza w ciepłych krajach.
Kiedy wspomniałam znajomej o wywiadzie z Tobą, zapytała: no, ale jeśli oni są w ciągłej podróży to skąd mają pieniądze na życie?
Jesteśmy zawodowymi podróżnikami i utrzymujemy się przede wszystkim z relacjonowania naszych podróży na naszym kanale Youtube pod nazwą ,,KamperManiak”, na naszym blogu oraz na festiwalach podróżniczych i karawaningowych. Na początek, planując takie życie zebraliśmy oszczędności oraz sprzedaliśmy wiele wartościowych przedmiotów, które uznaliśmy jako zbędne w podróży. Poza tym koszty życia w kamperze są o wiele niższe niż w tradycyjnym domu, odpada wiele opłat i rachunków. W naszym ,,Groszku” nie zmieści się wiele rzeczy, mamy ze sobą to co najpotrzebniejsze, a to powoduje, że nawet jeśli chcielibyśmy kupić więcej to i tak tego nie zmieścimy. Prowadzimy teraz bardziej minimalistyczne i mniej konsumpcyjne życie.
A co jest najpotrzebniejsze? Rzeczy bez których nie wyruszacie w drogę?
Najważniejsza rzecz, bez której nigdzie się nie ruszamy to pozytywne nastawienie do życia i innych ludzi. Nie zapominamy o tym co mamy najważniejsze, czyli siebie, a wtedy reszta sama się układa.
Ile kilometrów już przejechaliście?
75 000 km w ciągu 4 lat. Dwa kontynenty, na razie 26 państw, ale niektóre długo, dogłębnie i intensywnie. Bardziej skupiamy się na poznaniu danego kraju od tzw. podszewki, niż ich ilości.
Dziękuję za rozmowę, życząc Ci jednocześnie udanych podróży!
Też kiedyś marzyłam o takim życiu, fajnie poczytać.