Zerknij koniecznie

Edyta Kwiatkowska-Pelizg – nieperfekcyjna droga do sukcesu, o myśleniu, które buduje, a nie spala

Jak osiągać sukces? Podejmować przełomowe decyzje? Skąd mamy wiedzieć, czy to o czym właśnie decydujemy będzie miało przełomowy wpływ na nasze działania? Z perspektywy czasu widzę wyraźnie, że to nie decyzje same w sobie były przełomowe, ale to, z jakiego miejsca wewnętrznego je podejmowałam. To właśnie myśli i przekonania okazywały się albo motorem napędowym, albo największym hamulcem. Nosimy w sobie wiele przekonań, najczęściej podszytych lękiem: przed porażką, oceną, odrzuceniem. Są tak głęboko zakorzenione, że często przybierają formę racjonalnych argumentów, którym trudno się sprzeciwić, bo brzmią jak zdrowy rozsądek.

Patrząc na swoją drogę, mogłabym wskazać odejście z etatu i założenie własnej firmy jako moment zwrotny. Ale prawdziwy przełom przyszedł wcześniej, gdy postanowiłam, że przestaję kierować się trendami, chwilowymi modami na rozwój czy popularnymi schematami sukcesu. Zamiast tego zaczęłam działać w oparciu o intuicję i doświadczenie, ale też w zgodzie z nauką, nie z „magicznie myślącym rozwojem osobistym”, lecz z podejściem opartym na konkretach, psychologii i obserwacji. To był moment, w którym zaczęłam świadomie odkodowywać swoje wewnętrzne narracje i tworzyć własną.

Porażka nie mówi nic o Twojej wartości. Mówi tylko, że się uczysz.

Nie potrafię wskazać jednego konkretnego momentu, który całkowicie zmienił moje podejście do sukcesu, raczej była to seria doświadczeń, które powoli przesuwały mój sposób myślenia. I szczerze mówiąc, nie uważam, żeby ten proces kiedykolwiek się zakończył. Nie jestem „ukończona” ani „wszechwiedząca” i chyba właśnie w tym tkwi sedno. Sukces to dla każdego coś innego. Ja od zawsze intuicyjnie czułam, że to, co naprawdę się liczy, nie zawsze da się zmierzyć liczbami, zasięgami czy głośnymi nagłówkami.

W pewnym momencie zrozumiałam, że muszę sama nauczyć się dostrzegać i doceniać własne, nawet najmniejsze dokonania, ale jednocześnie nie nazywać wszystkiego sukcesem tylko po to, by dostać chwilowy zastrzyk dopaminy. Łatwo uzależnić się od aprobaty, szczególnie w świecie mediów społecznościowych, gdzie każde działanie można przekuć w content. Dziś wyznaczam sobie cele, dążę do nich, ale nie za wszelką cenę. Od jakiegoś czasu podejmuję się tylko takich projektów, przy których czuję wewnętrzny spokój, jeśli ktoś naciska, rzuca super okazją i potrzebuje wszystkiego na już, to zazwyczaj wiem, że nie jest to coś naprawdę wartościowego.

Mam też coraz mocniejsze przekonanie, że rozrywka masowa i media społecznościowe kompletnie wypaczyły nasze rozumienie sukcesu. Przestaliśmy pytać siebie: czy to mnie naprawdę spełnia?, a zaczęliśmy pytać: czy to dobrze wygląda z zewnątrz?

Edyta Kwiatkowska-Pelizg - nieperfekcyjna droga do sukcesu

Porażka nie jest lekcją sama w sobie

Nie będę idealizować, raz mam mindset sukcesu, raz go nie mam. I co ciekawe, to doskonale widać w moich rezultatach. Są momenty, w których czuję flow, przygotowuję się do działania, tworzę coś z zaangażowaniem, jestem nakręcona na to, by zrealizować coś pięknego. A potem… trafiam na ludzi, którzy potrafią znaleźć problem na każde rozwiązanie. I wtedy nawet najlepszy plan może się posypać. Czy po miesiącach pracy przechodzę od razu do myślenia „no dobrze, było minęło”? Absolutnie nie. Potrzebuję czasu, jak każdy zdrowy człowiek, na refleksję i przeżycie tego, co się wydarzyło.

Bo jeśli mówimy o uczeniu się z porażek, to uczymy się tylko wtedy, kiedy naprawdę wyciągamy z nich wnioski. A prawda jest taka, że większość ludzi tego nie robi, po prostu idzie dalej, często po omacku, powtarzając te same schematy.

Dlatego pracuję nad tym, jak mówię sama do siebie. Staram się wyłapywać momenty wewnętrznej krytyki i zmieniać ich ton, nie w przesadny entuzjazm, ale w łagodną, wspierającą narrację. Bo mindset sukcesu to nie jest codzienna afirmacja „mogę wszystko”, tylko umiejętność uczciwego spojrzenia na swoje możliwości i świadomość, że nawet jeśli nie wszystko się uda, to warto spróbować jeszcze raz. Ale inaczej.

Spokój jako miara sukcesu?

Moja definicja sukcesu nie tyle się zmieniła, co zaczęła we mnie dojrzewać. Kiedyś być może był to bardziej zbiór celów, które trzeba odhaczyć, ale dziś… to coś o wiele głębszego. Sukcesem jest dla mnie wolność,  zwłaszcza ta finansowa, ale też wolność decyzji, kierunku, tempa. Coraz częściej zauważam, że im więcej rzeczy zaczynam realizować zgodnie z planem i w zgodzie ze sobą, tym spokojniej do nich podchodzę. Nie mam już potrzeby rzucania się na każdy szalony koncept czy głośną okazję. I myślę, że nie dam się już łatwo wciągnąć w wir projektów, które błyszczą tylko z wierzchu.

Na szczęście – tak czuję – kończy się powoli era szybkiego „sukcesu medialnego”, w którym wystarczyło z byle pomysłem pobiec do śniadaniówki, a potem… nawet go nie zrealizować. Wierzę, że wchodzimy w czas większej świadomości, głębi i prawdziwej wartości w tym, co robimy, a jeśli miałabym dziś wskazać jedną scenę, która idealnie obrazuje mój sukces? To ta, w której piszę ten artykuł siedząc na tarasie, z kieliszkiem espresso tonik w dłoni, śpiewem ptaków w tle i całkowitym spokojem w sercu. I naprawdę, czy to nie jest najpiękniejsza forma sukcesu?

Moja nieperfekcyjna dyscyplina.

Nie należę do tych osób, które wstają o 5:00 rano, odhaczają pięć rytuałów przed śniadaniem i wrzucają to na Instagram w estetycznym flatlayu. Jeśli przyjrzę się uważnie swojemu życiu, to przez te wszystkie lata zbudowałam sobie system małych, konsekwentnych działań, które, choć dalekie od ideału – realnie mnie wspierają.

Jest medytacja. Jest afirmacja. Jest pisanie, refleksja w ciszy, są spacery z głową pełną myśli. Są mentoringi, setki godzin szkoleń i wybór programów rozwojowych zamiast seriali, decyzje, które podejmuję codziennie, od ponad 18 lat. Kiedyś to było „nie pójdę w piątek na imprezę, bo mam warsztaty”, dziś to raczej „nie wypiję wina, bo chcę rano być przytomna” albo „nie kliknę kolejnego filmu na YouTubie, bo nie chcę zgubić wieczoru”.

Podchodzę do tego z głową – to ważne. Mam też swoje guilty pleasures. Programy, które totalnie mnie „odmóżdżają” i pozwalają złapać dystans. I myślę, że to właśnie ten balans trzyma mnie w gronie ludzi, z którymi da się jeszcze normalnie porozmawiać, nie tylko cytować książki i rzucać buddyjskimi afirmacjami przy każdej okazji.

Mindset sukcesu nie rodzi się z perfekcji, tylko z codziennego wyboru kierunku, i z autoironii, która pozwala nie zwariować po drodze.

Edyta Kwiatkowska-Pelizg - nieperfekcyjna droga do sukcesu

Edyta Kwiatkowska-Pelizg

Coacherka ICF, facylitatorka IAF, moderatorka Design Thinking i dyplomowana trenerka biznesu Wszechnicy UJ.

Od 2018 roku aktywnie rozwijająca się w ramach Maxwell Leadership, gdzie pełni rolę Peer Teaching Partnera.

10-letnie doświadczenie w branży trenerskiej, założycielka Instytutu Szkoleniowo-Rozwojowego z certyfikatem ISO 9001-2015, oferującego szkolenia i warsztaty w obszarze przywództwa, komunikacji i pracy zespołowej.

www.edytapelizg.pl

artykuł sponsorowany

Temat Cię zainteresował? Sprawdź także:

  1. Przewodnik po produktach i usługach dla kobiet 2025 (II edycja) – wyślij swoje zgłoszenie!
  2. Błędy w pozyskiwaniu dotacji na otwarcie firmy – jak ich uniknąć?
  3. Zbuduj wizerunek eksperta za pomocą PR [E-BOOK]
0 0 votes
Article Rating
Podziel się swoją opinią
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments