Wiola Skałka – zamień marzenie w cel!
Marzenia trzeba spełniać. Nie mamy co do tego wątpliwości po zapoznaniu się z historią Wioli, która pomogła drużynie z ZSS nr 7 STO w Krakowie spełnić marzenie o Światowym finale w ramach projektu Odyseja Umysłu.
W USA czekały na nich niezapomniane przeżycia! Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak rozpoczęła się ich przygoda z “Odyseją umysłu”, skąd czerpali inspiracje i jakie wspomnienia przywieźli ze sobą do Polski, w poniższym wywiadzie znajdziecie odpowiedzi na te pytania… i nie tylko.
Czym zajmujesz się na codzień i jakie są Twoje pasje?
Na co dzień pracuję w korporacji, może nie do końca takiej standardowej, ale jednak. Wolny czas spędzam na wycieczkach z rodziną, na planowaniu ich albo na czytaniu o podróżach innych osób. Moją wielką pasją jest kino, najlepiej offowe – takie, które daje do myślenia, nie zawsze z happy endem. Od niedawna realizuję marzenie towarzyszące mi od zawsze – maluję, rysuję i lepię z gliny.
Kiedy zaczęła się Wasza przygoda z projektem Odyseja Umysłu? Jak to się stało, że zostałaś trenerką?
Od jakiegoś czasu inspiracją dla moich nowych pasji są dzieci – to dzięki nim poznaję nowe obszary życia. Konkursem Odysei Umysłu zaraziła mnie córka, która uczestniczy w tym projekcie już od kilku lat, wraz z grupą swoich szkolnych kolegów. Z racji zmiany szkoły Zuzi (obecnie uczy się w Szkole oo. Pijarów, tam też są dwie dziewczynki, pozostali członkowie są w poprzedniej szkole) oraz odejścia ze szkoły ich poprzedniej, ukochanej trenerki Pani Magdy, zarówno ja jak i tata jeszcze jednego chłopca z drużyny, naciskani przez dzieci, zrobiliśmy trzydniowy kurs trenerski. I w tej edycji konkursu to my trenowaliśmy tę grupkę zapaleńców i przyjaciół.
Masz mnóstwo zajęć – jak udało Ci się znaleźć czas na dodatkową aktywność? Co Cię zmotywowało do działania?
Jak sie okazuje – im więcej masz zadań do wykonania, tym bardziej się mobilizujesz i możesz robić jeszcze więcej. Oczywiście cała sprawa nie doszłaby do skutku bez pomocy męża i młodszego syna Adasia. Cała rodzina została wchłonięta w działania Odysei Umyslu i od listopada prawie wszystkie soboty, a potem i inne dni spędzaliśmy na działaniach kreatywnych, spontanicznych i na radosnej twórczości.
Gdzie trenowaliście i w jaki sposób przygotowywaliście materiały do występu?
Zajęcia odbywały się w piwnicy u nas w domu. Członkowie drużyny, czyli Zuzia, Magda, Jadzia, Olga, Patrycja i Ignacy, mieli o wiele większą wiedzę od nas – trenerów, na temat Odysei. I to oni byli głównymi twórcami przedstawienia, urządzeń, które się w nim pojawiły, scenografii, strojów, układu choreograficznego…wszystkiego. My, czyli ja, Paweł tata Ignacego i Agnieszka nauczycielka ze szkoły, służyliśmy im radą, wsparciem, pomagaliśmy im w burzach mózgu i twórczych ćwiczeniach. Donosiliśmy herbatę i robiliśmy kanapki (tutaj nieocenieni byli również pozostali rodzice Odyseuszów). Tak naprawdę całe życie naszych rodzin, na czas przygotowań do udziału w konkursie, zostało podporządkowane temu projektowi.
Dzieci trzy razy brały udział w projekcie, trzy razu przechodziły do finału ogólnopolskiego. Za czwartym razem wygrały go, zostały mistrzami Polski i awansowały do Finałów w USA. Czy spodziewaliście się zwycięstwa?
Wszystko co działo się w ramach działań do Odysei jest dla nas zaskoczeniem! Podczas kursu trenerskiego nawet przez chwilę nie pomyślałam, że sprawy tak się potoczą. Byliśmy jedynymi rodzicami na kursie, wszyscy inni to byli pracujący w szkołach nauczyciele. Nie działaliśmy pod egidą żadnej organizacji edukacyjnej i sami płaciliśmy za swój kurs. Dopiero na prośbę dzieci skontaktowaliśmy się z Zespołem Szkół Społecznych nr 7 STO, która zarejestrowała członkostwo naszego zespołu. Wyjazd na eliminacje regionalne to był początek przygody. Okazało się, że dzieci były najlepsze i awansowały do finału Ogólnopolskiego w Gdyni, który również wygrały w podskokach…. zaskoczeniom nie było końca. Na początku marca dowiedzieliśmy się, że jesteśmy finalistami i lecimy do USA na Międzynarodowy Finał Konkursu.
Wyjazd do Ameryki do dość kosztowna wycieczka! Jak udało Wam się spełnić to marzenie?
W zbieranie funduszy zaangażowali się wszyscy rodzice, szkoła, przyjaciele. Okazuje się, że zebranie kwoty ok. 60 tysięcy złotych w ciągu dwóch miesięcy jest możliwe, chociaż początki na to nie wskazywały! To naprawdę optymistyczne, że pasja jest tak zaraźliwa. Trzeba było poświęcić mnóstwo czasu na pisanie ofert, przesyłanie próśb i zapytań, organizowanie szkolnych kiermaszy, pieczene ciast i opowiadaniu, opowiadaniu, opowiadaniu o świetnym projekcie, rozwijającym młodych ludzi, uczącym kreatywności i współdziałania w grupie. Dzięki takim osobom jak mój szef, koleżankom Asi i Agnieszce, właścicielom kilku krakowskich firm, przychylnym urzędnikom i Polakom mieszkającym w Chicago – udało się. Bardzo im za tą pomoc dziękujemy!
A teraz najważniejsze – jak było w USA? W końcu to przygoda życia!
Pobyt w Ameryce mogę podzielić na dwie części – konkursowa – na Uniwersytecie w Iowa oraz tą pokonkursowa w Chicago. Konkurs Odyssey of the Mind dla naszej drużyny to zarówno wspaniały występ, niezapomniane doznania kreatywne i naukowe – patronem konkursu była NASA, festiwal kreatywności ale i okazja do nawiązania dziesiątek znajomościach z młodymi ludźmi z całego świata. Poznaliśmy mieszkańców Meksyku, Hongkongu, Ameryki Południowej, Europy, ale przede wszystkim swoją „Drużynę Kumpelską” z Północnej Karoliny w USA, ze szkoły Bailey, z którą przyjaźń z pewnością przetrwa na długo! Po zakończeniu konkursowych zmagań pojechaliśmy do Chicago. Tam podjęli nas z wielką gościnnością, przedstawiciele Związku Podhalan w Północnej Ameryce, którzy pokazali nam miasto, ugościli w swoich domach i opowiedzieli o życiu na emigracji. Helenko, Marysiu, Karolino, Panie Prezesie – bardzo dziękujemy!
Czekanie na ogłoszenie wyników musiało być emocjonujące! Które miejsce zdobyliście?
Nasza reprezentacja zajęła IV miejsce w swojej grupie wiekowej, w Problemie II pt. „O co chodzi w emoji”, pokonując tym samym 45 innych drużyn z całego świata! Sukces jest tym bardziej znaczący, że jest to pierwszy od wielu lat tak znakomity wynik drużyny z Krakowa i Małopolski!
Co najbardziej się Wam podobało? Jakie wspomnienia przywieźliście do Polski?
Konkurs, cały jego przebieg, wydarzenia towarzyszące to była taka nasza olimpiada. Nie każdemu jest dane przeżyć tak wspaniały czas, gdzie duma z bycia Polakiem, rozmach przedsięwzięcia, kreatywność, poczucie wspólnoty , zgranie drużyny i międzynarodowy charakter mieszają się ze sobą tworząc tak wspaniałą atmosferę. Dzieci były zachwycone! Próbuję porównać to do jakiegokolwiek zdarzenia w moim dotychczasowym życiu i nie mogę. To był naprawdę wspaniały czas!
Planujecie wziąć udział w kolejnych projektach tego typu?
Oczywiście. Myślę, że trzeba szukać nowych wyzwań. Ziarno zostało zasiane.
Jeśli miałabyś zmotywować innych do działania, pokonywania swoich słabości i spełniania swoich marzeń – co mogłabyś im powiedzieć?
Najlepszą motywacją niech będzie moje spostrzeżenie z konkursu i pobytu w Iowa. Tłumom dzieciaków z całego świata towarzyszyła spora grupa wolontariuszy w wieku 50+. Wszyscy ci ludzie byli poprzebierani w śmieszne stroje – peruki, krótkie spódniczki (także panowie), kapelusze. Tańczyli, bawili się i uczestniczyli w całym konkursie. Byli sędziami, porządkowymi, prowadzącymi konkursy, spikerami. Widać, ze mieli w tych działaniach wielką przyjemność, że przebywanie z młodymi jest dla nich odświeżające i radosne. Zupełnie inaczej niż w Polsce. U nas wolontariusze to najczęściej osoby młode, w Ameryce jest zupełnie inaczej. Dlatego, już mam pewność, że jak powiedział Ojciec Leon „Młodość to stan ducha“ i do pielęgnowania w sobie tego stanu ducha wszystkich serdecznie zachęcam…bo w ten sposób można wiele…. nawet pojechać do Ameryki.
Wiola Skałka jest przykładem na to, że warto walczyć o marzenia i nie można się poddawać w dążeniu do realizacji celu. Właście takie osoby motywują nas do działania i pokazują, że “jak się chce, to się da!” Jeśli macie ochotę na porządny zastrzyk inspiracji i motywacji, zajrzyjcie na nasz profil facebookowy i zobaczcie więcej zdjęć!
Serdecznie gratuluję projektu i sukcesu 🙂
Dziękuję w imieniu zwycięzców. 🙂
Bardzo ciekawy projekt 🙂 Fajnie, że dzieciaki mogły spełnić swoje marzenia, przeżyć amerykańską przygodę, poznać smak zwycięstwa i przede wszystkim stworzyć coś fajnego, wartościowego 🙂
Jestem pod wrażeniem ich pomysłowości, musieli włożyć w to naprawdę mnóstwo pracy. 🙂
Przede wszystkim gratulacje 🙂 to w spaniałe, że się udało. Sukces na pewno zrodzi kolejne pomysły, kolejne cele i kolejne, oby, sukcesy 🙂
Sukces motywuje to tego, żeby sięgać po więcej i spełniać marzenia. 🙂
Moja siostrzenica brala udział w tym roku w eliminacjach w Gdańsku, niestety jej się nie udało przejec ale szkoła z mojej miejscowości rowniró poleciała do USA:) nie wiem czy czasem jie zajeli drugiego miejsca;) ale moze się mylę
Gratulacje! To i tak jest świetny wynik. 🙂 Może będą kolejne tego typu wydarzenia?
Co bym im powiedziała? Chyba to, że marzenia są po to by nas motywować. To jakiś cel w naszym życiu.
Ja bym powiedziała, że marzenia są po to, żeby je spełniać… a do tego właśnie, potrzebna jest ogromna dawka motywacji i samozaparcia. 🙂
Marzenia należy spełniać. Projekt bardzo ciekawy:)
Dokładnie! Najlepiej zacząć od razu, zamiast szukać wymówek. 🙂